Turniej bokserski w czeskim Usti nad Łabą nie był pomyślny dla wałbrzyskich zawodników. Zarówno Rafał Kaczor w kategorii 51 kg, jak i Mariusz Burzyński (54), przegrali swoje pierwsze walki. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności i obiektywną wartość naszych pięściarzy, można to uznać za wypadek przy pracy, który nie przesądza o ich wynikach w dalszej części sezonu.
- Moim rywalem był Hindus Suranjoy Singh, były brązowy medalista mistrzostw świata juniorów. To zawodnik niższy ode mnie, ale silniejszy fizycznie. Na początku wszystko układało się po mojej myśli i wygrywałem m.in. po udanych kontratakach. Potem Hindus, słaby technicznie, zwietrzył swoją szansę w atakach w półdystansie. Ale wyszło na to, że nieustannie pchał się na mnie, więc dziwne, że w trzeciej rundzie otrzymałem dwa ostrzeżenia za ściąganie przeciwnika. Ostatecznie przegrałem 3:8. Hindus był absolutnie do pokonania, gdybym nie był już zmęczony udziałem w dwóch turniejach międzynarodowych. Zabrakło świeżości. Poza tym trochę odczułem…wesele Łukasza Maszczyka w Myszkowie. Oczywiście dla mnie uroczystość była całkowicie abstynencka, ale brak dostatecznej ilości snu i podróż zrobiły swoje. Po odpoczynku w Wałbrzychu, gdzie pod nieobecność taty prowadziłem treningi w OSK na Podzamczu, wyjeżdżam na zgrupowanie do Zakopanego. Muszę się na nim dobrze przygotować do Mistrzostw Unii Europejskiej, które odbędą się pod koniec czerwca – opowiada Rafał.
Jak swój udział w turnieju komentuje Burzyński, który niedawno opuścił kategorię wagową, w której w kraju dominuje Rafał?
- Jeśli chodzi o mnie, odczułem w Usti brak pojedynków w międzynarodowej obsadzie, które pomagają w zdobyciu doświadczenia i braki treningowe. Z uwagi na potrzeby rodziny, muszę więcej czasu poświęcać zarobkowaniu (jestem barmanem w klubie K 10), a także studiom inżynierskim, które niedawno rozpocząłem na wałbrzyskiej PWSZ. Moim przeciwnikiem był Australijczyk Luke Boyd, olimpijczyk z Pekinu. Tak, jak w przypadku Rafała, wygrywałem w pierwszej fazie walki. Potem Boyd umykał po ringu i czasami kontrował. W końcówce zaliczono mu ciosy na moją gardę i zwyciężył 11:8. Ale liczę, że jeszcze nadejdzie mój czas. Do optymizmu skłania mnie obietnica stypendium ze Strzegomia – mówi Mariusz.
Wierzymy, że nasza wyróżniająca się dwójka bokserów dostarczy jeszcze w tym sezonie powodów do dumy.
Andrzej Basiński / 30minut
Łukasz Janik, który jako amator walczył w AKS Strzegom, był mistrzem Polski seniorów w wadze ciężkiej i trenował w Ośrodku Społeczno - Kulturalnym na wałbrzyskim Podzamczu, pod okiem Zenona Kaczora, pomyślnie kontynuuje zawodową karierę. Kolejne, jedenaste zwycięstwo, odniósł tym razem w Polsce.
czytaj więcejKolejni wychowankowie trenera Zenona Kaczora, trenujący w Ośrodku Społeczno - Kulturalnym na Podzamczu, wrócili z medalami z ważnego ogólnopolskiego turnieju. Tym razem na podium stanęli Jacek Huebscher i Sebastian Teos.
Turniej imienia Pawła Szydły, organizowany od lat w Poznaniu, uznawany jest za nieoficjalne mistrzostwa Polski młodzików. Dwóch podopiecznych trenera Zenona Kaczora wywalczyło na nim brązowe medale. Na najniższym stopniu podium stanęli Jacek Huebscher w kategorii 46 kg oraz Sebastian Teos w wadze do 52 kg.
Wychowankowie trenera Zenona Kaczora wyraziście zaakcentowali swoją obecność na trzech turniejach. Miejsca na podium dowodzą, że ich talent rozwija się prawidłowo. W sali Ośrodka Społeczno - Kulturalnego Spółdzielni Mieszkaniowej Podzamcze, odbył się VIII Turniej Barbórkowy. Młodzi bokserzy wykazali się dobrym wyszkoleniem technicznym i bojowością, a szkolącego bokserów w OSK Zenona Kaczora były prezes spółdzielni Zdzisław Tomczak, w uznaniu zasług, obdarował szablą górniczą. Za najlepszego zawodnika turnieju uznano Marcina Byczka (75 kg), natomiast najlepszym technikiem został walczący w kat. 54 kg Dominik Polak (obaj OSK), niedawny srebrny medalista Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży i zdobywca Pucharu Polski.
czytaj więcejŻyczymy Wszystkim spokojnych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia, zasłużonego odpoczynku i oczywiście wymarzonych prezentów pod choinką! :)
czytaj więcejRafałowi Kaczorowi bardzo zależało na dobrym występie (czytaj: medalu) na Mistrzostwach Europy w Liverpoolu, którym chciał się zrehabilitować za odpadnięcie z turnieju olimpijskiego w Pekinie już po pierwszym pojedynku. Po występie w Anglii musi swoje plany sprolongować, chociaż był na tym turnieju pierwszym Polakiem, który awansował do półfinałów. Zaczęło się obiecująco, bo Rafał w pierwszym pojedynku rozprawił się z Anglikiem Jamesem Whitfieldem. Było to osiągnięcie tym wartościowsze, bo pokonał zawodnika gospodarzy. Wałbrzyszanin od początku kontrolował walkę i zdecydowanie wygrał 11:3. Następnie trafił na Macedończyka Veli Munina i, niestety, zszedł z ringu pokonany.
czytaj więcej